Dietoterapia– robisz to źle! Popularne terapie dietetyczne, którymi możesz sobie poważnie zaszkodzić.

Znacie pewnie już moja opinię, że dietoterapię i naturoterapię można z powodzeniem łączyć z medycyną konwencjonalną. Kluczowe jest tu słowo „łączyć”. Kolejne kluczowe słowo to „rozsądnie”. Niestety coraz częściej popularne są opcje skrajne lub skrajnie nieodpowiedzialne. Czyli albo cała naturalna medycyna i holistyczne podejście jest złe bo „nie ma na to badań”, albo cała konwencjonalna medycyna to zło bo „spisek i koncerny”. I w efekcie mamy to, że wiele osób próbuje metod z medycyny naturalnej lub stosuje dietoterapię, ale po prostu robi to źle: na podstawie przypadkowych wpisów z Internetu lub porad niesprawdzonych „ekspertów”. Mały przegląd popularnych terapii, których stosowanie należy przemyśleć i nie podejmować pochopnych kroków. Kolejność przypadkowa.

  1. Kuracja witaminą C (lewoskrętną).

Nie będę tutaj absolutnie polemizować na temat lewoskrętności bo kto chce ten już nie raz przeczytał jak to z tym skręcaniem witaminy C jest. Nie będę też wnikała w kwestie związane z „syntetyczna czy naturalna”. Przekonanych do skuteczności nie przekonam, a tych co uważają za oszustwo… też nie przekonam. Na początek co jest FAKTEM: witamina C jest nam niezbędna do prawidłowego funkcjonowania i powinno się dbać, żeby dostarczać jej jak najwięcej z pożywieniem. Zwolennicy suplementacji końskimi dawkami przekonują, że podane normy (80-90 mg) to zdecydowanie za mało. Tutaj znów zgoda: to za mało. Zapotrzebowanie na witaminę C wzrasta w ciąży, w przypadku choroby, w czasie intensywnego wysiłku czy stresu. Wówczas dzienna dawka powinna być wyższa (źródła podają, że około 200 mg). I kolejny argument za stosowaniem suplementu w postaci kwasu L-askorbinowego: nasze rodzime owoce dostępne cały rok mają tej witaminy stosunkowo mało (np. jabłko to tylko 9 mg na 100 gram). Są też perełki takie jak dzika róża, czarna porzeczka czy rokitnik. Ale ustalmy sobie: kto na co dzień zajada się rokitnikiem? No i nasze polskie ziemniaki, które całkiem nieźle zaopatrują nas w witaminę C, ale nadal nie są wystarczające. Szczególnie, że witamina C jest dość wrażliwa na zmiany temperatury i po prostu się „ulatnia”, nawet przy robieniu surówek tracimy do 20% witaminy C zawartej w warzywach i owocach, które do niej dodajemy. Wszystko wskazuje więc na to, że kuracja ogromnymi dawkami witaminy C to doskonały pomysł i „nie zaszkodzi”.

Jednak warto pamiętać, że KAŻDA substancja w zbyt dużej ilości może zaszkodzić.

Dodatkowym zagrożeniem w promowaniu wlewów z witaminy C jest obiecywanie, że pomoże ona rozprawić się z nowotworami czy innymi poważnymi schorzeniami. A to już jest poważne nadużycie i po prostu oszustwo.

Jakie widzę zagrożenia? Po pierwsze: traktowanie ogromnych dawek witaminy C jako lekarstwa na wszystko i zastępowanie konwencjonalnych metod leczenia taką kuracją. Po drugie: wokół witaminy C urosło wiele mitów, cudownych kuracji, przepisów jak stosować, gdzie kupować itd. Warto przemyśleć, czy naprawdę jest to dobry pomysł aby eksperymentować na własnym organizmie i sprawdzać ile można zjeść proszku czy płynu z witaminą C zanim nie dostanie się rozwolnienia. I po trecie: zawsze będę zwolennikiem, że witaminy najlepiej czerpać z jedzenia. A obecnie na rynku jest naprawdę wiele dobrych, fajnych produktów jak np. koncentraty z Aceroli, proszek Camu Camu, koncentraty z dzikiej róży czy rokitnika. Dlatego zanim kupimy suplement z „jedyną prawdziwą witaminą C” przekalkulujmy czy naprawdę warto.

  1. Głodówka czyli post

Ostatnio świat obiegło doniesienie, że zdobyto Nobla za potwierdzenie skuteczności głodówki. Jest to takie uproszczenie jak powiedzenie, że Skłodowska dostała Nobla za odkrycie nowego metalu. Stosowanie postu i głodówki nie jest też żadną nowością. Okresy postu towarzyszyły ludziom od zawsze i w różnych kulturach i spowodowane były między innymi okresowymi niedoborami żywności (np. przednówek) czy tłumaczono je względami religijnymi (np. Wielki Post). Praktycznie każdy system religijny ma gdzieś wpleciony jakiś element postu. Jakie to ma znaczenie dla zdrowia? Głodówce przypisuje się właściwości oczyszczające, pomagające zwalczać nowotwory itd. Jaki jest problem z głodówką? Ano taki, że w Internecie sposobów i przepisów na głodówkę są tysiące. Dieta ubogokaloryczna, sokowa, dieta w której nie je się nic kilka dni, potem się je ile chce itd… przeglądając strony, blogi i fora znalazłam ogrom opinii i opisów od których włos mi się zjeżył na głowie.

Co można znaleźć?

„No tak, po 11 dniach głodówki odróżniałam jedzenie chemiczne od ekologicznego i nawet picia niektóre mi nie smakowały, tylko woda źródlana…mam narazie mineralną i utlenioną  a skończyła się moja głodówka tak, że dostałam ataku bulimicznego”. No tak, bo ataki bulimiczne to właśnie to do czego dążymy!

 

„Dziś wytrwam, ale boję się o jutro. Rodzice zaczynają krzywo patrzeć, i narzekać, ze nie jem. Będą mnie baczniej obserwować, jak ich oszukać?” Głodówka bez kontroli, bez nadzoru lekarza czy dietatyka… doskonały plan! Zwłaszcza u nastolatki!

Inne problemy, które znalazłam na forach? Od powszechnego osłabienia po poważne problemy hormonalne, pobyty w szpitalu, problemy z żołądkiem, jelitami.

Oczywiście każdy zwolennik głodówek pomyśli:

„bo to trzeba rozsądnie podejść do sprawy, to jest głupota i skrajność a nie głodówka”.

Pewnie tak. Tylko poleganie na własnym rozsądku może skończyć się źle bo często z braku wiedzy (albo jeszcze gorzej z mylnego przekonania, że wiedzę posiadamy) po prosu robimy sobie krzywdę. Dlatego jeśli decydujemy się na post czy głodówkę naprawdę warto robić to pod okiem specjalisty, a nie na podstawie Internetowych porad czy przepisów albo książek. Pamiętajmy, że zawsze trzeba uwzględnić indywidualne możliwości organizmu, choroby, wyniki badań. A tego zwykle brakuje przy decydowaniu się na post. I kolejny problem: głodówka jest trudna i ciężka. Bardzo wiele osób podejmuje próbę, rzuca po kliku dniach, potem znów ma chwilę mobilizacji i znów rzuca… doskonała droga do zupełnego rozregulowania sobie jelit, układu hormonalnego i zafundowania problemów zdrowotnych.

  1. Dieta ketogeniczna

Znów dieta na wszystko: padaczkę (tutaj ma zastosowanie), w sporcie (lubiana przez sportowców), odchudzająca (najczęściej bez podstawowej wiedzy) i w raku (tak, każda z cudownych diet pomaga na raka <sarkazm>). Dieta w założeniu minimalizuje spożycie węglowodanów a zwiększa spożycie tłuszczów.  Ketoza to stan osiągany wówczas kiedy efektywnie zachodzi spalanie tłuszczu.  Organizm pozyskuje energię  spalając zapasy tłuszczu oraz własne białka. O stanie ketozy możemy mówić wtedy, kiedy stężenie ciał ketonowych we krwi jest większe niż stężenie glukozy.

I tutaj znów dochodzimy do dylematów amatorów eksperymentów na własnym ciele: to jeść te węgle czy nie jeść? Żadnych zbóż? A co z warzywami? To od dziś boczek na oleju kokosowym? A może samo mięso?

Dieta ketogeniczna jest bardzo wymagająca, powinno się ją prowadzić wyłącznie pod opieką dietetyka. Trzeba przygotować się na spore wydatki bo dobre źródła tłuszczy nie są tanie. I warto też wiedzieć, że wejście w stan ketozy to nie jest tylko chudnięcie, ale także często problemy z żołądkiem, nieprzyjemny zapach potu i z ust, poczucie zmęczenia i spadek koncentracji. Dodatkowo nie dostarczamy w niej pożywienia dla dobrych bakterii jelitowych, układ trawienny może mieć problem z poradzeniem sobie z taką ilością tłuszczu.

Warto się więc zastanowić czy to dobra droga do zrzucenia kilogramów albo poprawy stanu zdrowia.

Inne dietoterapie, które mogą powodować problemy jeśli nie są dobrze zbilansowane.

  • Protokół autoimmunologiczny: dieta jest bardzo restrykcyjna, źle zbilansowana może prowadzić do niedoborów.
  • Dieta paleo: też trzeba ją dobrze zbilansować. Częsty błąd to nie zwracanie uwagi na jakość składników. Dobrej jakości mięso jest kosztowne, albo wymaga pewnych umiejętności kucharskich (nie każdy potrafi przyrządzić np. podroby).
  • Dieta eliminacyjna: tak jest! Błędy w diecie eliminacyjnej są powszechne i też prowadzą do problemów ze zdrowiem zamiast do jego poprawy. Zubożenie diety, niedobory witamin i składników mineralnych to najczęstsze z nich. Pisałam o tym tutaj.

Dietoterapia na raka – czy widzisz paradoks?

Powyżej opisałam kilka popularnych  dietoterapii czy nauroterapii. Zwrócicie uwagę, że każda „reklamowana” jest jako pomoc (lub wręcz cudowne remedium) między innymi w leczeniu nowotworów. Każdy ze zwolenników przedstawia dowody naukowe (zwykle jakieś cząstkowe badania nad konkretną reakcją lub mechanizmem), które mają dowodzić skuteczności właśnie tej diety w nowotworach.

I teraz pytanie: skoro w nowotworach (podobno) skuteczna jest głodówka (bo głodzi się raka) i skuteczna jest też (podobno) dieta ketogenna to jak to pogodzić?

Głodówka (np. pupularny post dr. Dąbrowskiej) zakłada eliminację tłuszczy i redukcję kaloryczności. Dieta ketogenna natomiast nakazuje bardzo mocno zwiększyć ilość tłuszczy. Czy osoba chora na nowotwór powinna więc nie jeść czy jeść? I do tego stosować ogromne dawki witaminy C? Chcę Wam pokazać, że każdą teorię dietetyczną da się w jakiś sposób uargumentować przedstawiając pewne naukowe fakty, ale niekoniecznie oznacza to, że faktycznie powinna mieć ona zastosowanie. O diecie w chorobach nowotworowych pisałam tutaj

Skuteczna i bezpieczna dietoterapia.

Było o tym co może pójść źle jeśli zabieramy się za dietoterapię bez przygotowania. To czas na rady co zrobić, żeby stosować ją mądrze i skutecznie. Bo dieta to niezwykle ważny czynnik w profilaktyce zdrowia i w leczeniu. Niezależnie od tego co sądzą twardzi zwolennicy „tylko to na co są badania naukowe” niekorzystanie z mądrości płynących z natury i z dobrej diety byłoby głupotą. Jak prawidłowo stosować dietoterapię?

  1. Indywidualizacja kluczem do sukcesu. Wybór odpowiedniej diety nie powinien polegać na uleganiu chwilowej modzie czy krótkim postanowieniu „od jutra oczyszczenie i głodówka”. Chcąc stosować dietę świadomie w celu poprawy zdrowia lub profilaktyki udaj się do dietetyka, który pomoże Ci wybrać właściwą dla Ciebie drogę z uwzględnieniem Twoich wyników badań, chorób, predyspozycji i celów.
  2. Nie stosuj dietoterapii zamiast konwencjonalnego leczenia. Dietoterapia potrafi pomóc i poprawić funkcjonowanie np. tarczycy czy innych narządów i po jakimś czasie można spróbować (po konsultacji z zaufanym lekarzem) zmniejszyć dawkę leków. Ale odstawianie z dnia na dzień, na własną rękę i zabranie się na samodzielne „lecznie” chorób samą dietą i suplementacja to bardzo ryzykowne zagranie.
  3. Nie stosuj diety na podstawie krótkich (bądź dłuższych) artykułów w Internecie albo opinii użytkowników forów. Po pierwsze: po przeglądzie artykułów widzę, że większość z nich pomija bardzo wiele ważnych kwestii, a przeciwskazania ogranicza do kilku zdawkowych zdań. Po drugie: bardzo często artykuły pisane są w entuzjastycznej formie „najlepsza dieta na raka/odchudzanie/oczyszczanie” po czym podaje się kilka zasad w podpunktach i koniec. Żadnej informacji dla kogo, po co, dlaczego i dlaczego NIE stosować tych rad. A opinie użytkowników? Pamiętajcie, że każdy, anonimowo może napisać co chce. To, że ktoś się świetnie czuł na diecie 500 kcal i wytrzymał tak 4 tygodnie, zrzucił 20 kg i jeszcze wyleczył się z cukrzycy serio może być bzdurą!
  4. Pamiętaj o jelitach. Prawidłowa mikroflora jelit i szczelne jelita to podstawa aby składniki zawarte w diecie prawidłowo się wchłaniały.

Podobne wpisy

nietolerancja histaminy

Nietolerancja histaminy – jak postępować z dietą i probiotykami?

naturalne probiotyki

Jak wybrać odpowiedni probiotyk?

ranking psychobiotykow

Ranking psychobiotyków- co wybrać?

probiotyki

Probiotyki wspierające zdrowie układu pokarmowego

6 thoughts on “Dietoterapia– robisz to źle! Popularne terapie dietetyczne, którymi możesz sobie poważnie zaszkodzić.”

    1. Dzień dobry, czy mogę spytać z czym się konkretnie nie zgadzasz? Staram się nie oceniać niczego po kilku zdaniach, wydaje mi się, że napisałam dość konkretnie o co mi chodzi i że nie uderzam w samą dietoterapię (której jestem zwolennikiem), ale właśnie w jej nierozsądne stosowanie

    1. Każdy pacjent może sam wybrać metodę leczenia. Moje zdanie jest takie jak napisałam – nie ufam terapiom, które działają na wszystko i obiecują cuda. Znam wielu chorych na raka, którym chemio i radio terapia pomogła nawet jeśli nie wrócić do zdrowia to zatrzymać rozwój choroby. Być może są też osoby, które osiągnęły ten sam efekt dietą czy wlewami z witaminy C. Nie oceniam niczyich decyzji, bo zawsze w obliczu choroby jest ona bardzo trudna.

  1. Jak widać z powyższych komentarzy głos rozsądku nie jest dobrze widziany w internecie, dziękuję za ten artykuł i inne. Czy mogę jeszcze zapytać o twoje wykształcenie? Jeśli to nie tajemnica 🙂 nie znalazłam notki „o mnie” a lubię wiedzieć „kogo” czytam. Pozdrawiam!!

    1. Nie tajemnica:) Wykształcenie mam zupełnie inne niż praca którą wykonuję. Skończyłam (już dość dawno temu) turystykę i rekreację. Potem jednak zaczęłam iść w stronę marketingu, copywritingu i współpracować z Instytutem gdzie po trochu zdobywałam wiedzę (i nadal zdobywam) z dziedziny badań, alergii, mikroflory. Dodatkowo od zawsze zajmowałam się gotowaniem, więc moim „konikiem” stało się wymyślanie przepisów bez wszystkiego – dobre wyzwanie:) Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.